Niezwykle trudne zadanie czeka właścicieli Łódzkiego Klubu Sportowego. Reaktywować modę na basket na najwyższym poziomie i markę ŁKS Koszykówka Męska w Łodzi. W mieście, w którym basket męski na najwyższym ligowym poziomie był widziany po raz ostatni 30 lat temu. W mieście, w którym kultową halę pod trybuną należy wysłać na zasłużoną emeryturę, a inne obiekty trudno będzie zapełnić choćby w połowie. Ale też w mieście, w którym rokrocznie brakuje miejsc w Centralnym Nurcie Basketu Amatorskiego (choć jest tych miejsc dla ponad 500 zawodników).
Jednym z elementów koniecznych, aby podjąć walkę w ekstraklasie koszykarskiej jest wzmocnienie składu graczami zza oceanu. Pierwszym zakontraktowanym graczem - na pozycję niskiego skrzydłowego - został Jermaine Mallet (o nim napiszę w osobnym tekście). Jak poinformowała oficjalna strona klubu, jako drugi szeregi zespołu zasili w nadchodzącym sezonie Amerykanin, Kirk Archibeque.
Jednym z elementów koniecznych, aby podjąć walkę w ekstraklasie koszykarskiej jest wzmocnienie składu graczami zza oceanu. Pierwszym zakontraktowanym graczem - na pozycję niskiego skrzydłowego - został Jermaine Mallet (o nim napiszę w osobnym tekście). Jak poinformowała oficjalna strona klubu, jako drugi szeregi zespołu zasili w nadchodzącym sezonie Amerykanin, Kirk Archibeque.
27-letni, mierzący 206 cm zawodnik, jak na fana Shaquilla O’Neala przystało, będzie w zespole podstawowym centrem. Na tej pozycji od samego początku istnienia ŁKS Koszykówka Męska był deficyt, a w warunkach ekstraklasy nie ma szans, aby z dużo wyższymi zawodnikami walczyli wyłącznie Krzysztof Sulima i Jakub Dłuski. Co warte uwagi, jedynymi centrami, których pamiętam w koszykówce łódzkiej w ostatnich 30 latach byli Piotr Szybilski, którego ostatecznie nie zobaczyliśmy na łódzkim parkiecie oraz Adaś „Kulfon” Krajewski (ponad 10 lat temu).
Wracając do K.Archibequa, w 2009 roku ukończył on uczelnię Fort Lewis (II dywizja NCAA) – w 34 meczach sezonu 2008/2009 zdobywał średnio 18,8 punktów i 8,7 zbiórki. W sezonie 2009/2010 rozegrał zaledwie 7 spotkań w przeciętnej lidze słowackiej, gdzie ze średnimi 18.7 punktu i 10.1 zbiórki był drugim strzelcem i najlepszym zbierającym całej ligi. Przygodę ze Słowacją przerwały problemy finansowe klubu.
Zawodnik ten jest dobrze znany fanom polskiego basketu, gdyż w poprzednim sezonie reprezentował barwy Polpharmy Starogard Gdański, z którą zdobył Puchar Polski. Kibice popularnych Kociewskich Diabłów mieli mieszane uczucia co do jego gry. Miewał spotkania wybitne, często przytrafiały mu się jednak przeciętne. Kibice pisali np. na klubowym forum „W końcówce meczu (…) wręcz fenomenalnie zagrał Archibeque, który po prostu zmasakrował w tym okresie deskę, jednak trzeba przyznać, że wcześniej totalnie zawodził.” (za forum kibiców Polpharmy). Miejmy nadzieję, że w Łódzkim Klubie Sportowym zdecydowanie więcej będzie tych występów fenomenalnych.
Choć Kirk nie wygląda na „aniołka” za swoje motto życiowe uznaje zdanie „I love my family”, a za ulubioną książkę Biblię. Pozwoliłem sobie osobiście wyrazić zadowolenie z faktu, że zagra w Łodzi. Odpisał: Dzięki. Jesteśmy bardzo podekscytowani przyjazdem do Łodzi. Będziemy za około 2 tygodnie. Do zobaczenia.
Na koniec wyjaśnienie tytułu artykułu. Archibeque to nazwisko dość trudne do wymówienia. Duże problemy miał z nim w poprzednim sezonie spiker na meczach Polpharmy. Jedną z opcji było właśnie „Arczi Bi”. A jaki pseudonim nadadzą mu łódzcy kibice?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz